 | Opowiadanie na konkurs pt. "Niepokonany Król" |  |
Wysłany: Sob 23:45, 14 Sty 2006 |
|
|
Ritzefeld |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 08 Sty 2006 |
Posty: 265 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Niepokonany Król
Merth jak zwykle czyścił swój miecz i tarczę przed domem. W głebi jego żona, Kakia spokojnie sprzątała dom. Nagle na dziedziniec wpadł posłaniec, rzucił tuż przed Merthem zapieczętowany pergamin i odjechał. Merth podniósł pergamin, przeczytał go i krzyknął do żony:
- Biada nam, luba Kakio moja! Owóż Miłościwie Nam Panujący Garert IV zawiadamia mnie, że mam się stawić na wojnę z Partemanami! Zabrać mam z sobą wszystek służbę gotową do walki! Ach, serce mi się kraje na wieść, iż opuścić będę musiał cudne lica twe! Miejmy nadzieję, że wrócę i będę mógł znów rozkoszować się widokiem twym!
To powiedziawszy, powiedział parobkowi żeby zwołał wszystkich zdolnych do służby, bowiem idą na wojnę. Gdy ten spytał go, z kim wojna będzie Merth złajał go, mówiąc że służbie nie trzeba wiedzieć takich rzeczy.
Następnego dnia, po stawieniu się w punkcie zbiórki Merth mógł spełnić swoje największe marzenie - mógł zobaczyć na własne oczy Króla Garerta. Był on wielki, barczysty i bardzo prężny. Miał pociągłą twarz, głęboko osadzone oczy pantery oraz rzymski nos. Śniada cera wskazywała na to, że ten człowiek prawie nigdy nie przebywał w swoim pałacu. Dosiadał zawsze tego samego, pięknego, białego i wielkiego wałacha. Był obdarzony genialnym zmysłem taktycznym, żołnierze podziwiali go i uwielbiali. Merth wpatrywał się w niego z wytrzeszczonymi oczami, podczas gdy Garert objaśniał plany inwazji na Partemanów.
Merth niewiele z tego zrozumiał, słyszał mgliście coś o tym, że wojny jeszcze nie ma, że napadają pierwsi, osada podobno silnie broniona a ich jest mniej. Więcej nie zapamiętał, wiedział jednak że o świcie dokona się wielka masakra.
Pięć godzin forsownego marszu później byli już blisko granicy. Merth do tej pory brał udział jeno w jednej bitwie, w dodatku małej i nieznaczącej.
Rozległ się dźwięk rogu Garerta. Wszyscy wojownicy ruszyli do przodu, czy to czeladź, czy to rycerze. Minęli gęsty bór wypadając na równinę na której leżała osada zwana Hypavion. To ona stanowiła ich główny cel. Merth widząc wojowników w dole zdziwił się. W nocy słyszał, że osada jest silnie broniona ale nie spodziewał się aż takiej obsady! Merth nie wiedział, ilu ludzi broniło osady gdyż nie umiał liczyć ale oceniał, że jest ich około kilku tysięcy. Garert oceniał dokładniej, szacował liczbę wrogów na około ośm tysięcy zbrojnych plus mieszczanie pragnący ochronić swoje domy. Razem około dziesięć tysięcy ludzi. Garert nachmurzył się, miał ponad dwa razy mniej ludzi. Już wiedział, że to będzie ciężka bitwa.
Merth był na lewej flance wraz z oddziałami kawalerii. Widział przed sobą zwarte masy ludzi, istny mur najeżony pikami. Ponieważ był dowódcą kawalerii nie mógł pozwolić na masakrę swoich ludzi. Kazał im wstrzymać konie. Wysłał posłańca do Króla Garerta z zapytaniem, czy może atakować.
Tymczasem na prawej flance drugi oddział kawalerii pod dowództwem chorążego Xavana starł się z murem pik. Masakra na prawej flance była doskonale widoczna dla Mertha i jego towarzyszy. Merth zakrzyknął:
- Teraz, szlachetni panowie widzicie co mogłoby się stać z nami, gdybyśmy wpadli na owych pikinierów! Proszę was, wstrzymajcie się i czekajcie na rozkazy Króla Garerta!
Kawaleria Xavana była dosłownie wyrzynana w pień. Była to wyraźna jatka i doskonały przykład użycia piki przeciwko kawalerii. Tuż za kawalerią nacierała lekka piechota ale wrodzy wojowie też otrzymywali wsparcie. Centrum wojsk Gerarta zaczęło nacierać na środek wojsk Parteman. Natknęli się na to samo, czyli na najeżony pikami mur. Zza szeregów nieprzyjaciela nagle posypał się grad strzał. To niewidoczni dotąd łucznicy zaczęli ziać strzałami tak gęsto, że niemal zasłonili słońce. Gerart wydał zdecydowany rozkaz dla wszystkich oddziałów: Atakować!
Merth zaniepokoił się, widząc obecny stan rzeczy. Wydał rozkaz dla swojego oddziału kawalerii:
- Musimy zaatakować, dobrze wiecie panowie co czeka za dezercję. Naprzód!
Merth spiął swojego konia ostrogami i ponaglił do biegu. Jego piękny, kary wałach ruszył do przodu nie galopem, nawet nie cwałem - było to coś, co można było nazwać jedynie szarżą. Pozostali jeźdźcy uczynili to samo. Merth kątem oka zauważył, że król rusza do boju na czele swej elitarnej jednostki. Jakieś dziesięć metrów od szeregów nieprzyjaciela Rakonowanie zobaczyli, że króla trafiono strzałą. To jeszcze bardziej rozwścieczyło kawalerzystów. Dziki atak na Parteman omal nie zakończył się przełamaniem ich linii. Merth ciął na prawo i lewo swoim mieczem który miał jako jedyny - był wszak dowódcą oddziału. Reszta musiała zadowolić się włóczniami jako że byli po prawdzie lekką kawalerią.
Ponieważ został na moment wypchnięty do tyłu zaryzykował spojrzenie w bok. Trudno było coś rozróżnić, ale widział króla ze strzałą w udzie. Natychmiast skoncentrował się na walce, gdyż sytuacja była i bez tego fatalna. Miał onegdaj pod komendą dwustu ludzi, ale teraz zostały niedobitki walczące z wprawdzie wciąż topniejącymi szeregami pikinierów, ale jednak wciąż groźnych! Merth wydał rozkaz do jeszcze żywszego ataku i wreszcie udało im się przełamać szereg nieprzyjacielski. Wtem stało się coś dziwnego - niewidoczni do tej pory w pobliskim lesie kawalerzyści ruszyli do szturmu!
Niestety Merth nie zauważył ich koncentrując się raczej na rozgonieniu łuczników, którzy z kolei skoncentrowali się na nich. Strzały zasypały ich zabijając prawie wszystkich, przeżył tylko Merth i paru z jego towarzyszy.
Merth nie stracił rezonu, zaatakował od boku oddział pikinierów stawiający opór królowi, który zresztą miał tylko paru ludzi. Prawa flanka była już właściwie stracona, nie wiadomo było co się dzieje z posiłkami. Merth wysłał tam posłańca, który bardzo rychło wrócił ze złymi wiadomościami. Okrążenie zamykało się nad pięćdziesięciu kawalerzystami którzy walczyli z zabójczymi dla kawalerii pikinierami.
Po godzinie bitwy wycieńczeni kawalerzyści byli jeno niedobitkami wielkiej armii Króla Garerta IV. Wprawdzie pokonali już pikinierów ale nie mieli szans na opór. Jedynym wyjściem było zginąć na tym polu z mieczem w ręku i okrzykiem bitewnym na ustach. Kolejna chmura strzał przerzedziła szeregi Rakonowan. Zostało tylko trzech: Gerart, Merth i Xavan. Elitarna jazda partemańska była naprawdę blisko. Jeden z jeźdźców, który wysunął się przed szereg zamierzył się na Gerarta. Jego widok napełnił strachem serca trzech Rakonowan. Był to łucznik konny. Gerart powiedział:
- Waszmościowie, przyszło nam tutaj umrzeć, ale nie poddajmy się! Walczmy za nasze rodziny, za nasze życia!
Strzała została wystrzelona, Xavan rzucił się przed władcę Rakonowanii żeby go uchronic przed nią. Dostał w czoło i padł martwy. Na dwóch ludzi posypały się setki strzał. Merth wysunął swoją tarczę przed Gerarta, gdyż chciał uchronić bohatera od strzał. Niestety, sam został przeszyty strzałami jak sito. Gerart zapłakał, zginął bowiem jego syn. Merth nie wiedział o tym, ale podejrzewał to. Następca tronu Rakonowanii nigdy nie miał na nim zasiąść. Następne strzały trafiły króla w żebro, pokiereszowały jego uda i klatkę piersiową. Nie wiedzieć czemu, Gerart jeszcze żył. Może sprawiła to jego wspaniała zbroja - nie wiadomo. Tuż przed nim wyrosło dwóch Partamańskich wojowników. Gerart szybko zakończył ich żywoty - jednym błyskawicznym cięciem szerokiego miecza. Kolejna strzała, wymierzona przez jakiegoś wybitnego strzelca trafiła go w głowę.
Tak skończył władca Rakonowanii, Niepokonany Gerart IV. Zdobył pół ówczesnego świata, wygrywał najtrudniejsze bitwy a skończyłtak fatalnie. Partamanowie znaleźli jego ciało leżące na ciału syna ze strzałą wbitą w mózg tak głęboko, że nie chciała wyjść.
Rakonowania nigdy nie podniosła się z kolan, na które rzuciło ją zwycięstwo Partaman. Zwycięzcy znad Xypavionu zdobyli tron Rakonowanii i zostali władcami świata.
Pisałem to trzy godziny, mam nadzieję że będzie się wam podobać. Jeżeli za długie - przepraszam, ale miało być CO NAJMNIEJ 500 słow - górna granica nie była ustalona! |
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ritzefeld dnia Nie 17:37, 15 Sty 2006, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
|
 |
 | |  |
Wysłany: Nie 0:16, 15 Sty 2006 |
|
|
Jacops |
Władca Smoków |
|
|
Dołączył: 02 Gru 2005 |
Posty: 383 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Opowiadanie ladne tylko malo tu dialogu... Po kazdej czesci opowiadanie dawaleś ENTER dialog i nastepna czesc... Ale opowiadanie DLUGIE i wiadac ze sie starales. Gdyby nie takie krotkie dialogi bylo by 10/10 A takto masz 9/10 (Ale was gnebie, dopiero jednej osobie dalem 10/10 ) |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wysłany: Nie 0:33, 15 Sty 2006 |
|
|
Ritzefeld |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 08 Sty 2006 |
Posty: 265 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Szczerze mówiąc Jacops, pod koniec pisałem to już ostatkiem sił. Co do tych części - były to po prostu przerwy, żeby dialogi były czytelniejsze...
Jeżeli masz na myśli inne - akapity mi nie chciały wyjść choćbym nie wiem jak zaklinał, straszył i wywijał cuda :/ |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 | |  |
Wysłany: Nie 1:05, 15 Sty 2006 |
|
|
Draganor |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 11 Sty 2006 |
Posty: 471 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Góry Sine |
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Ha, teraz ja sobie popoprawiam
„...serce mi kraje...”- Serce mi się kraje.
„Śniada cela...”- Śniada cera.
„...małej i nieznaczącej...”- Dość niezręczne sformułowanie, raczej „nic nieznaczącej”.
„...strzałą wbitą w mózg...”- Raczej w głowę, ostatecznie czaszkę. Mózg to szara papka, nic się w nią nie wbije, szczególnie tak mocno, żeby nie wyjść
Kilka powtórzeń w tekście i to co mnie razi najbardziej: ciągłe powtarzanie imienia Merth.
Nie dało się go jakoś zastąpić?
Nie odkryłem żadnych błędów ortograficznych.
Pomysł jest ciekawy, ładnie opisana batalia. Urzekła mnie stylizacja językowa. Szczególnie widoczna w pierwszym dialogu i stosowana nadal w tekście ciągłym. Widać, że znasz się na gwarze rycerskiej, szlacheckiej, a nawet wiejskiej.
Ocena ogólna: 8/10 |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 | |  |
Wysłany: Nie 1:17, 15 Sty 2006 |
|
|
Ritzefeld |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 08 Sty 2006 |
Posty: 265 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Dobrze wypunktowane błędy - dzięki... poprawię.
Co do tego "śniada cela" i "serce mi kraje" - Człowieku, ja prawie nie widzę monitora! Wstałem o piątej rano, siedze przed kompem od 8 rano (teraz jest 21.30) więc mam chyba prawo źle widzieć, a co gorsza, mieć gorszy refleks i umysł? Co do strzały wbitej w mózg to się nie czepię, ale powtarzanie imienia Merth jakoś tak... wychodziło samo z siebie - mówiłem już Ritzefeld napisał: | siedze przed kompem od 8 rano (teraz jest 21.30) więc mam chyba prawo źle widzieć, a co gorsza, mieć gorszy refleks i umysł? |
Dzięki za pochwalenie pomysłu, błedów ortograficznych miało nie być i nie ma. Co do gwary - to moja specjalność  |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 | |  |
Wysłany: Nie 1:31, 15 Sty 2006 |
|
|
Draganor |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 11 Sty 2006 |
Posty: 471 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Góry Sine |
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Będę się teraz chwalił, więc uwaga:
Wstałem o 6.30 rano, wypiłem kawę i ruszyłem dziarsko do szkoły. Zajęcia z polskiego, przygotowujące mnie do olimpiady, zaczynały się o 7.15. O 9.00 skończyłem, by udać się na zajęcia z historii, trwające do 11.30. Wróciłem do domu o 12.00, by zastać nie wyprowadzonego psa. Zgadnij, kto się biedakiem zaopiekował? Po godzinie spacerów na chłodzie, powróciłem, by zjeść śniadanie, złożone z jajecznicy i dwóch bułeczek. Dalszego ciągu nie opowiadam, większość czasu spędziłem przed komputerem.
Ja nadal nieźle widzę na oczy, dość racjonalnie wytykam błędy, piszę w miarę sensowne posty.
Proszę, nie mów mi nic o zmęczeniu  |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
 | |  |
Wysłany: Nie 1:41, 15 Sty 2006 |
|
|
Ritzefeld |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 08 Sty 2006 |
Posty: 265 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
No dobra, lepiej nie gadajmy o zmęczeniu bo zaraz się wywiąże dyskusja typu: Poszedłem spać o 1, wstałem o 2, pracowałem do 5, siedzę od 6 od kompa i w dodatku robiłem pranie, wychodziłem z psem i prasowałem! A jest 22!
Oftp: Jakiego masz psa? |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wysłany: Nie 2:18, 15 Sty 2006 |
|
|
Draganor |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 11 Sty 2006 |
Posty: 471 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Góry Sine |
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Tak, rozmowy o porach odłóżmy całkowicie. Też nie przepadam za nadgodzinami przy komputerze. Jedna spolszczenia prac Jacopsa świetnie ci wychodzą Oftop masz na privie. |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wysłany: Śro 20:42, 04 Kwi 2007 |
|
|
|
Want to see girls pissing? Only new videos!
[link widoczny dla zalogowanych] |
|
|
|
|
Wysłany: Nie 5:04, 08 Kwi 2007 |
|
|
Mstik |
Włóczęga |
|
|
Dołączył: 08 Kwi 2007 |
Posty: 12 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Busty mature tied and teased by three biches
[link widoczny dla zalogowanych] |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Forum Vanesis Strona Główna » Opowiadania
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie GMT + 5 Godzin
Strona 1 z 1
|
|
|
|