Elvynnel |
Wysłany: Czw 0:06, 02 Lut 2006 Temat postu: Droknas - Mroczne Życie |
|
Prolog - Droknas
Droknas spędził swój kolejny dzień w swej ponurej kryjówce. Była to ukryta jaskinia skrywająca pełno przeróżnych badziejów. Jednymi cennymi rzeczami przykuwającymi uwagę były dwa dziwne, choć twórcze obrazy oraz piękne, wiszące trofeum jakiegoś stwora. Droknas obudził się z swej długiej drzemki i wyszedł na świat .W świetle księżyca ukazała się jego trupia twarz. Był blady, bez ludzkich, zaczerwienionych policzków. Miał długie, białe włosy i jasne, pomarańczowo-czerwone oczy. Był ubrany w czarny płaszcz. Jak co noc ruszał na łowy z długą , białą włócznią a na plecach dźwigał dużą, dębią kuszę. Stanął :
- Gdzie udamy się tym razem ? - przemówił grubym, chrypowatym głosem. - może do Gandany? Taak... Karczma pod "Zdechłym szczurem" jest w sam raz na tę za jasną noc. Wkońcu mamy pełnię.
Po czym ruszł podłużną dróżką w stronę mrocznego lasu.
- Parę wilkołaków w tę czy we wtę nie robi różnicy - zaśmiał się głośno.
Rozdział pierwszy : Tożsamość
I. Las
Idąc w ciszy przez las Droknan zamyślił się. Być może wspominał dawne lata? A może wracał pamięcią do jakiegoś z polowań? Tak czy siak nie zmienia to faktu, że nie był wystarczająco czujny. Nagle spokój przerwał szmer w pobliskich krzakach. Bohater stanął i wyciągnał kuszę.
- Jak śmiesz? To miejsce jest święte! - można było usłyszeć głos.
- Czy ty nie rozumiesz?! Nie jestem rzeźnikiem! - Odpowiedział i szybko się odwrócił. Mógł już ujrzeć czerwoną kulę z niebieską powłoką lecącą w jego strone. Szybko odskoczył na bok po czym strzelił z kuszy przed siebie. Bolt pofrunął w stronę maga ubranego w ciemne, granatowe szaty. Chwycił za laskę i spalił lecący bełt. W tym samym czasie kula uderzyła w pobliskie drzewo po czym zniknęła.
- Nie mam czasu Gotynie. Chce jeszcze tej nocy znaleźć się w Gandanie. Nasze drogi się tu rozstaną... Jeśli naprawdę chcesz zakończyć mój nędzny żywot zjaw się tam.
Po czym ruszył biegiem przed siebie. Spowrotem nastała cisza a mag zniknął w własnym portalu.
Droknan biegł jeszczę długo, gdzieś dwie godziny zanim stanął na wzgórzu. Jego widnokrąg obejmował pobliskie góry i jeziora. Pośrodku stało małe miasteczko otoczone murami. Za górami zaczęło się już wyłaniać słońce.
Postać w czarnym płaszczu zniknęła za żelazną bramą.
II. Rzeczywiste koszmary
Droknan obudził się zlany potem. Wstał ze swojego łoża i przeszedł do pokoju rodziców. Ojciec i matka jeszcze spali, a było bardzo ciemno. Wrócił do swojego zaułka, ubrał się w swoje nowe szaty i wyszedł na powietrze biorąc miecz i łuk. Ustawił tarczę na odpowiednią odległość i zaczął w nią celować. Gdy każda z kolejnych strzał utkwiła w celu, młodzieniec się bardzo zdziwił. Gdy cały kołczan był wyszczelony, chwycił za łuk i zaczął atakować powietrze. Machał z całą furią przesuwając się w stronę ciemnego drzewa. Gdy już ostrze miało dotknąć kory miecz zatrzymał się w powietrzu.
- Co Ci się sniło tym razem? - zapytał starszy brat chłopaka.
- To samo co ostatnio - odpowiedział ze smutkiem i odwrócił się w stronę Młodego Adepta Szkoły Magii Żywiołów.
Był on ubrany w niebieską szatę z granatową tiarą. Był on zaniepokojony snami brata.
- Nic się nie śni nadarmo. Sen jest przypomnieniem przeszłości, wydarzeniem teraźniejszości bądź ujawnieniem przyszłości. Nie będe dopytywał się o szczegóły jednakże jeśli sen się powtarza, i będzie powtarzał - bądź uważny.
- Napewno będe...
III. Karczma pod zdechłym szczurem
Gdy Droknas zajął swoje stałe miejsce w gospodzie, za oknem już świeciło słońce. Karczma ta była duża, z dużą ilością stołów, krzeseł, obrazów i trofeum. Przy każdym stole siedziało jakieś stworzenie, a było ich bardzo wiele: Ludzie, elfy, krasnoludy, gnomy, hobbity, satyry, orkowie gdzieniegdzie było można zobaczyć pół-nieumarłego, przeróżnych magów jak elementalistów, nekromantów czy szatanistów. Bohater siedział przy stole wraz z magiem którego spotkał w lesie. Zaczęła się dyskusja :
- Po co się tu zjawiłeś?!
- W tym samym celu co i ty!
- Niewierze ci! Gdziekolwiek się pojawisz giną niewinni ludzie!
- Łżesz! Wiesz przecież jaki jestem! Razem się wychowaliśmy, razem przechodziliśmy przez te wszystkie trudności a to ja zostałem wyrzutkiem...
- Nie... ty ZAWSZE byłeś zły. Zaczęło się od niewinnych koszmarów, a potem... Pojawiła się ta wampirzyca!
- Ona była dobra! Wiem że ją znajdę. Jednak narazie chce pomóc w wojnie.
- Myślisz że zaufają wampirowi? Mylisz się...
Droknan wstał szybko. Chwycił brata za sztę i podniósł go.
- JA ... NIE... JESTEM ZŁY!
Po czym opuścił go na swoje miejsce.
- Uwierz mi że ja to wiem... Król powiedział żebym ciebie wziął na swoją odpowiedzialność i zrobiłem to. Wymagam jednej rzeczy od ciebie - nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.
Wampir wstał szybko i wyszedł z gospody podążając do swojego mieszkania. Tymczasem zaczęły się tam toczyć narady.
- Nasza misja będzie bardzo trudna i będzie wymagała bardzo dokładnego przygotowania - rzekł jeden krasnal siedzący przy największym stole.
- Taak - odparł jeden z elfów siedzących w kącie karczmy - Będziemy musieli mieć najlepszy sprzęt i jak najlepszą załogę : Potrzebujemy wojownika, kapłana, maga oraz podpory... Z nią będzie bardzo trudno
- Jaka musi być ta podpora? - odpowiedział Gotyn.
- Musi to być ktoś, kto nieczuje zmęczenia, ktoś, kto przedrze się przez hordy wrogów niezauważony. Oczywiście ten ktoś będzie musiał umieć walczyć.
Nikt niewypowiedział imienia, jednak każdemu po głowie chodziła jedna postać. Po chwili ciszy jeden gnom krzyknął :
- Namów, potrzebujemy go !
Po czym wszyscy rozeszli się do domów a Arcymag został sam, wraz z misją. |
|